Meteoryt.org

Czelabińsk. W poszukiwaniu okruchów kosmosu.


Historie, Ludzie   |    22.04-01.05.2013

26.04

Poranne standardy. I na pole. Chodzimy po coraz bardziej nam znanym terenie. Nie wspomniałem wcześniej ale każdego dnia spotykamy miejscowych. Jeżdżą na quadach. Powoli. W parach. On i ona. Jeżdżą też poszukiwacze – jeepami. Widać że nastawiają się na duże okazy bo małych nie mają szans wypatrzeć. Kilka razy zdarzyło nam się wydłubywać niewielkie okazy wgniecione kołami samochodu lub quada w grunt. Pola nie obeschły do końca po wczorajszym deszczu ale szuka się nieźle.

Robi się słonecznie. I wietrznie. Jak świeci – rozpinam się, jak zajdzie za chmury – wietrzysko przenika przez kurtkę. Cały dzień chodzę tylko po polach. Chłopaki mają trafienia, słyszę ich na radiu. Ja też dziś trafiam – niewielkie ale ładne okazy.

Na mojej trasie widzę kilka brzóz – tkwiących jak wyspa na środku pola. Wchodzę między drzewa. Pusto. Wracam na pole. Jest! 100 gramowa piramidka na skrzyżowaniu śladów kół. Jakim cudem nikt go nie zauważył? Dzień powoli dobiega końca. Wracam do auta. Po drodze mam jeszcze dwa ładne trafienia.

27.04

Dziś jedziemy w inne miejsce. Po drodze krótki rekonesans w pobliżu kopalni złota. Znajduję jeden niewielki okaz. To moja “dwudziestka”. Dojeżdżamy na miejsce. Dookoła las. Znowu pada deszcz. Mamy dziś w planach długą trasę. Ruszamy. Po drodze różne lokacje – raz łatwiej raz trudniej. Moja pałatka zaczyna przemakać. Nie nastraja mnie to szczególnie bojowo. Niemal cały dzień pada, niemal cały dzień jesteśmy w lesie. Znajdujemy kilka okazów ale szału nie ma. Marcin zdrowieje a mnie chyba zaczyna właśnie rozkładać… Niech to szlag. Na szczęście od dziś w hotelu. Zwolniły się miejsca. Ciepła woda.

28.04

Dzisiaj znowu w lesie. Na szczęście nie pada. Po całym dniu mizerne efekty – jeden okaz. Spotykam Roberta Warda – mały ten obszar spadku… Ale i tak bywa – ponad dwadzieścia kilometrów w nogach i raptem jeden 40 gramowy okaz w ręku. Wieczorem kolacja w międzynarodowym gronie. Jest bardzo sympatycznie. Świat robi się taki mały. Dobre piwo. Ciekawe rozmowy. Muszę popracować nad angielskim. Rosyjski jakoś tak łatwiej ogarnąć. Gestami 🙂 Niestety nieźle się przeziębiłem. Jutro chyba zrobię przerwę w poszukiwaniach.

29.04

Siedzę w hotelu. Chłopaki rankiem ruszają w teren. Iwo z Maćkiem. Marcin z Robertem Wardem. Nudzę się niemiłosiernie. Oglądam swoje okazy. Miodzio.

30.04

Dziś też kiepsko się czuję ale ruszam w teren – po 3 godzinach wracam jednak do hotelu. Dobrze, że cokolwiek znalazłem. Ładny 50 gramowy okaz. Dwudziestka piątka. Chłopaki polują, ja popijam kawę w barze. Czasem i tak bywa. Wieczorem kolejna porcja relacji z terenu i rozmów w międzynarodowym towarzystwie.

Następny

Poprzedni

Meteoryt.org © 2024