W nocy z 11 na 12 marca 1935 r. (z poniedziałku na wtorek) spadł na południe od Łowicza deszcz meteorytów. Dróżnik kolejowy w Lipcach, po przejściu pociągu o godz. 0:50, spojrzał na północny zachód i ujrzał dość wysoko nad horyzontem szybko powiększającą się, czerwoną kulę pędzącą ku wschodowi. Po chwili nastąpił jej wybuch i oślepiające białe światło rozjaśniło okolicę. Po kilkunastu sekundach zgasło i rozległ się huk podobny do wystrzału armatniego, który przeszedł w dudnienie zakończone trzema detonacjami. We wsi Wrzeczko Andrzej Strugiński widział całe zjawisko, stojąc na progu swojej chaty. Jak mówił, najpierw zrobiło się jasno jak w dzień. Potem usłyszał huk, który przypominał mu odgłos lecącego pocisku działowego i zobaczył spadające świecące kamienie. Twierdzi, że widział ich 6 czy 7. Dwa z nich, które spadły na jego podwórko w odległości 30–40 m od niego, podniósł następnego dnia rano. Ważyły 125,3 g i 108,6 g. (…) (ASP, wiki.meteoritica.pl)
W Kolekcji jest płytka z okazu, który został wymieniony przez Muzeum Ziemi w Warszawie z Robertem Haagiem na duży okaz Esquela. Wiele lat później ów okaz wrócił do Polski (odkupiony przez M. Cimałę i T. Jakubowskiego).
Zdjęcia © M. Cimała, T. Jakubowski